sobota, 26 lipca 2008
Afirmacje- po co i jak nalezy afirmowac!
10 prostych zasad skutecznych afirmacji
autorem artykułu jest Anna Urban
Może już słyszałeś o afirmacjach. To proste zdania - pisane na papierze lub powtarzane w myślach - które, stosowane we właściwy sposób, pozwolą Ci zmienić złe nawyki myślowe. W tym artykule chciałabym Ci właśnie przybliżyć ideę skutecznego afirmowania. Czy skuteczną dla Ciebie ? Nie będziesz jednak tego wiedział dopóki nie spróbujesz. To co było skuteczne dla mnie, może okazać się nieskuteczne dla Ciebie, ale ... czasem wystarczy poeksperymentować z zasadami, wtedy i TY możesz osiągnąć w tym sukces.
Afirmowanie to jedno z najprostszych "narzędzi", dzięki któremu można skutecznie pracować nad własnym rozwojem osobistym. Dzięki afirmacjom zmieniasz swoje nawyki myślowe, a co za tym idzie - Twoje życie zmienia się na lepsze.
Poniższe zasady są wynikiem moich doświadczeń, a także lektury liczny artykułów i książek, a szczególnie "Duchowej Ścieżki" polskiego autora Leszka Żądło.
Zasady są proste:
1. Musisz chcieć coś zmienić w swoim życiu. Bez tej chęci masz raczej małe szanse, że Ci się powiedzie.
2. Nie ma nic za darmo - na afirmowanie musisz poświęcić trochę swojego czasu, i to codziennie przez określony czas.
3. Dobierz właściwe dla Ciebie afirmacje - wszystko bowiem zależy od tego, nad czym musisz pracować w pierwszej kolejności; w moim przypadku był to brak poczucia bezpieczeństwa, więc moja pierwsza afirmacja brzmiała: "Wszystko jest dobrze, wszystko dzieje się dla mojego najwyższego Dobra. Z tej sytuacji wyniknie tylko dobro. Jestem bezpieczna."
4. Na początku pisz afirmacje na papierze, a nie np. w komputerze lub przez powtarzanie w myślach. Jak się sam / sama przekonasz (lub już się przekonałeś) papier ma niezwykłą moc.
5. Sformułuj właściwie afirmację, czyli zawsze w czasie teraźniejszym i w pozytywnie brzmiącej formie, np. "Jestem silna, mądra i niezależna", a nie "Będę silna...",
6. W afirmacjach nie używaj słowa "NIE", czyli nigdy nie układaj zdań w stylu: "Nie będę palić". Skutek takiej afirmacji będzie odwrotny do zamierzonego. Ponoć w takich wypadkach nasz umysł wykreśla słówko "NIE" i zostaje "Będę palić", a tego raczej nie chcemy.
7. Pracuj maksymalnie z 2-3 afirmacjami naraz.
8. Pisz afirmacje przez minimum 60 dni - bez żadnych przerw, jeśli zdarzy Ci się, że danego dnia zapomnisz - przedłuż pisanie o 3 dni (czyli jeden dzień zapomnienia kosztuje Cię 3 dodatkowe dni).
9. Na kartce papieru, na której będziesz pisać afirmacje - zrób szeroki margines. Na nim wypisuj wszelkie negatywne myśli, jakie przyjdą Ci do głowy podczas pisania afirmacji, np. pisząc "Mam dobrą pamięć" mogą Ci przychodzić do głowy myśli w stylu: "Ty masz dobrą pamięć, a to ci dopiero heca. A pamiętasz jak zapomniałeś wiersza, którego uczyłeś się przez kilka dni, itp." Wszystko to zapisuj. Z czasem takich myśli będzie coraz mniej.
10. Pisz afirmacje wg. następującego schematu:
* Ja, (Twoje imię), treść afirmacji. - to zdanie powtórz jeszcze 4 razy, a potem,
* Ty, (Twoje imię), treść afirmacji. - to zdanie powtórz również 4 razy, a potem,
* Ona/ On, (Twoje imię), treść afirmacji. - to zdanie powtórz także 4 razy.
czyli przykładowo może być tak:
* Ja, Anna, mam świetną pamięć.
* Ja, Anna, mam świetną pamięć.
* Ja, Anna, mam świetną pamięć.
* Ja, Anna, mam świetną pamięć.
* Ja, Anna, mam świetną pamięć.
* Ty, Anna, masz świetną pamięć.
* Ty, Anna, masz świetną pamięć.
* Ty, Anna, masz świetną pamięć.
* Ty, Anna, masz świetną pamięć.
* Ty, Anna, masz świetną pamięć.
* Ona, Anna, ma świetną pamięć.
* Ona, Anna, ma świetną pamięć.
* Ona, Anna, ma świetną pamięć.
* Ona, Anna, ma świetną pamięć.
* Ona, Anna, ma świetną pamięć.
I to by było na tyle. 10 prostych zasad, które sprawią, że stosując afirmacje Twoje życie zmieni się na lepsze. Oczywistym jest, że afirmowanie to nie wszystko, ale zapewne to duży krok na przód. Jest jeszcze wiele innych technik poprawiających jakość Twojego Życia - afirmacje to jednak podstawa i moim zdaniem to właśnie od nich powinno się zaczynać, a potem stale stosować.
Pozdrawiam
P.S. Z czasem można porzucić papier na rzecz powtarzania w myślach - jednak jeśli zauważysz brak efektów - wróć do ręcznego pisania na papierze.
--
Świat Pozytywnych Myśli- Strona o wszystkim co pozytywne
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Etykiety:
afirmacje,
aweber,
biznes,
e-commerce,
ebiznes,
ebooki,
lider,
mentor,
mentoring,
mlm,
motywacja,
nlp,
rekrutacja,
szkolenie,
trener,
video blog,
video marketing,
web 2.0,
wellness
środa, 23 lipca 2008
Law of Attraction czyli Prawo Przyciągania!
The Secret - 2 elementy, o których mało kto wspomina
autorem artykułu jest Ryszard Skarbek
----------------------------------------
Tańcząc z Życiem
Blog nt. Rozwoju Osobistego
----------------------------------------
Od czasu premiery filmu The Secret przedstawione w nim The Law of Attraction (Prawo Przyciągania) zdobyło niesamowitą popularność na świecie. Ludzie w Stanach Zjednoczonych wręcz oszaleli. Wiele osób, które wystapiło w tym filmie, a zwlaszcza te, które wzięły potem udział w "The Oprah Winfrey Show" oraz "The Larry King Live" zarobiło fortuny na tym temacie (potęga mediow!).
Niedawno "The Secret" dotarł do Polski w postaci przetłumaczonej książki Rhondy Byrne pod tym samym tytułem. To właśnie Rhonda wpadła na pomysł filmu i książki, i to dzięki niej spopularyzowano tak bardzo zasadę, o której pisano już na początku 20-go wieku.
Ja chciałbym dzisiaj napisać o 2 elementach LoA, o których stosunkowo rzadko się wspomina, a bez których zasada LoA nie zadziała. Osobiście wierzę, że bez względu na to kim jesteś i jak do tej pory wyglądało twoje życie, w każdej chwili możesz dokonać w nim zwrotu i zacząć tworzyć je wg swojego uznania. Sam dokonałem takiego dużego zwrotu. Nie bylo łatwo, ale rezultaty, które przyszły z czasem (i wciąż przychodzą) absolutnie warte były podjęcia ryzyka, przezwyciężenia lęków i niepokojów oraz całego trudu zmiany.
W dużym skrócie, wg LoA nasze życie jest wynikiem tego, na czym świadomie skupiamy swoją uwagę. Ale moim zdaniem sama wizualizacja, medytacja, wysiłek intelektualny i duchowy nie wystarczą. Nic nie dzieje samo. Nie ma tak naprawdę czarodziejskiej różdżki, która sama przeniesie nasze myśli w świat materii. Wszystko ma swoja cenę.
1. Zacznij działać
Nasz umysł jest niezwykle potężną maszynerią służącą do szukania rozwiązań, pod warunkiem, ze zadamy jej właściwe pytanie. Kiedy skupiamy naszą uwage na tym czego pragniemy, zaczyna sie uruchamiać kilka procesów:
Po pierwsze nasz umysł zaczyna nam podsuwać pomysły rozwiązań, jak również dzialań, które możemy podjąć.
Po drugie zaczynamy zauważać w zewnętrznym świecie zasoby, ludzi, miejsca, informacje, które będą nam przydatne.
Być może zdarzyło Ci się kiedyś wejść do księgarni i nagle twoją uwagę, nie wiedzieć czemu, przyciągnęła właśnie ta jedna jedyna książka? I wlaśnie w niej znalazł(a)eś bardzo interesujące cię informacje?
Kolejnym procesem, który się uruchamia jest rosnąca motywacja. Jeżeli w ramach skupiania naszej uwagi na tym, czego chcemy wyobrażamy sobie rownież, jak świetnie będziemy się czuli, kiedy to zrealizujemy - motywacja rośnie bardzo skutecznie.
Czwartym komponentem, który uruchamia się w ramach skupiania uwagi jest wzrost naszych wewnętrznych 'jakości', naszych wewnętrznych zasobów, które wspierają nasze dążenia. Im bardziej skupiasz się na swoich pozytywnych dążeniach i im więcej wiążesz z nimi pozytywnych emocji, tym bardziej te jakości stają sie częścią twojej osobowości. Wzrasta zaufanie do siebie, optymizm, samosyscyplina, poczucie wartości.
Ale to wszystko nie stanie sie tylko i wyłącznie poprzez manifestację umysłu, poprzez powtarzanie magicznej mantry 'jestem człowiekiem sukcesu'. Potrzebne jest działanie. Tylko ono przyniesie rezultaty i doświadczenia, które nas wzmocnią. Tylko poprzez podjęcie działania możemy wykorzystać pomysły, które podsuwa nam umysł i tylko poprzez podjęcie działania możemy skorzystać z zasobów, które zaczynamy zauważać. Wiele osób zatrzymuje się na rozumieniu LoA w taki sposób, że samo wizualizowanie, wyobrażanie sobie większej ilości pieniędzy, udanej miłości, swietnej pracy, "wysyłanie zapotrzebowania do wszechświata" spowoduje cudowne zmiany w ich życiu. Tak, ale pod warunkiem, że "pomożemy szczęściu" i sięgniemy po to, co podsuwa nam wszechświat.
Jack Canfield, jeden z najbardziej znanych guru nt. LoA, zanim opublikowal swoją książkę "Chicken Soup for the Soul" (która potem sprzedała sie w nakładzie ponad 100 milionów egzemplarzy) najpierw odwiedził 140-stu wydawców.
Nie 4, nie 14 -> 140 !.
Zatem wizualizuj, ale potem działaj. Korzystaj z okazji i podejmuj ryzko.
2. To czego pragniesz musi stanowić wartość dla świata
Teraz kilka słów nt. 2-go elementu LoA, o którym rzadko się wspomina. To, na czym nam zależy, musi przynieść korzyść, wartość innym - nie tylko nam samym. Ta intencja musi być szczera. Bo tylko wtedy ma ogromną moc uruchamiania pomocy całego wszechświata, którego jesteśmy częścią. Jeżeli pragniesz pieniędzy, dostaniesz je tylko wtedy, jeśli najpierw stworzysz wartość dla innych. Ale to nie dotyczy tylko pieniędzy.
Jak śpiewają The Beatles "the love you get is equal to the love you give". Czegokolwiek pragniesz, pożądasz - miłosci, szacunku, uznania ... otrzymasz to tylko w takiej ilości, w jakiej sam(a) oferujesz to światu.
Ktoś mógłby w tej chwili zapytać: a co powiesz o tych, którzy wygrali w totolotka? Well, odpowiedziałbym wtedy: a czy wiesz, co dzieje się później z większością osób, które wygrały duże pieniądze? Otóż większość z nich przepuszcza je bardzo szybko i wraca do stanu sprzed wygranej. Tylko niewielu jest stać na to, aby z nich mądrze skorzystać. Nie martwmy się więc tak bardzo, że nie gramy lub że nie wygrywamy :-)
Pozdrawiam Serdecznie
--
Ryszard Skarbek
Autor Bloga Tańcząc z Życiem
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Etykiety:
cel w życiu,
cele,
law of attraction,
motywacja,
prawo przyciagania,
Sekret,
The Secret,
wizualizacja
niedziela, 20 lipca 2008
Web 2.0 co to takiego?
Dokąd zmierza Web 2.0
autorem artykułu jest Rafał Skarżyński Rafał Skarżyński
Ruszyła lawina przejęć serwisów internetowych opartych na koncepcji Web 2.0. Co takiego sprawia, że jakieś miejsce w Internecie może być warte kilkaset milionów dolarów? Cena transakcji w głównej mierze zależy od tego, jak wiele szybkozbywalnych informacji, uda się potem zebrać o użytkownikach witryny.
Koncepcja e-marketingu uległa w ostatnich latach znacznemu zmodyfikowaniu. W pierwszej fali Internetu oparta była na udostępnieniu w sieci informacji o produkcie, najczęściej w formie rozbudowanej wizytówki. Wymagało to dodatkowych nakładów na promowanie marki (czyli kreowanie produktu i to na ograniczonym rynku zbytu) i było wyniesione żywcem ze starej gospodarki. Zmierzch tej formy nastąpił w momencie, w którym zdano sobie sprawę jak duży udział w rynku może mieć ten kanał dystrybucji, a dokładniej – jak bardzo precyzyjnie można dzięki niemu docierać do potencjalnych Klientów.
Ideą drugiej fali Internetu jest zapełnienie sieci treścią dostarczoną przez użytkowników. Serwisy budowane są wokół wspólnych zainteresowań, począwszy od oglądania filmów, wymiany zdjęć a skończywszy chociażby na posiadaniu jakiegoś zwierzątka. Jaką jednak wartość może mieć strona www z tysiącami cyfrowych zdjęć? Sama w sobie niewielką, chyba że zostanie wykorzystania do gromadzenia informacji o aktualnych potrzebach członków jej społeczności.
Internet zaspokaja w coraz większym stopniu specyficzne potrzeby człowieka. Mając własnego bloga możesz swobodnie dzielić się swoimi przemyśleniami. Umieszczając go w serwisie dla posiadaczy czworonogów, możesz poczuć że z pozostałymi blogowiczami łączy Cię nić wspólnych zainteresowań. Tylko jak ma się to przełożyć na przyszłość e-biznesu?
Powszechnym pomysłem jest wykorzystanie blogów jako narzędzi do sprzedaży swoich produktów. Pomijając nakład pracy nad zawartością (czyli zaangażowanie w budowę odpowiedniej osoby), do powodzenia tego narzędzia należy dodać również solidny budżet promocyjny, bez którego wprowadzenie produktu na rynek może okazać się niemożliwe.
Komercyjne wykorzystanie koncepcji Web 2.0 polegać jednak będzie na czymś innym. Jej zasadniczym celem będzie przywiązanie użytkowników i zbieranie informacji o ich aktualnych potrzebach, w tym potrzebach które można zaspokoić a przy okazji na tym zarobić. Potencjałem serwisów 2.0 jest zdolność do zaprzyjaźnienia się z użytkownikami, którzy potem chętniej będą dzielić się informacjami o swoich potrzebach i oczekiwaniach.
Dalej już tylko krok od modelowania na tej podstawie wspólnych grup konsumentów i zaspakajanie ich spersonalizowanych wymagań. Nikogo już chyba nie zdziwiłby e-mail:
"Hej, masz fajnego psa i zależy Ci na jego zdrowiu? W sklepie za rogiem dostaniesz gratis puszkę naszej karmy."
Internet 2.0 zacznie wreszcie spełniać funkcje polegające na dostarczeniu konsumentowi precyzyjnych informacji o możliwości zaspokojenia jego potrzeby. Serwisy społecznościowe będą stanowiły natomiast bazę danych potencjalnych Klientów o ściśle sprofilowanych oczekiwaniach.
Dlatego nowa filozofia e-biznesu brzmi: wiem, że moi Użytkownicy właśnie poszukują Twojego produktu i mogę pomóc Ci go sprzedać.
Jak mogą wyglądać transakcje dokonywane informacjami o naszych potrzebach?
Wyobraźmy sobie rozmowę webmastera z producentem zegarków ze Szwajcarii:
-Co trzeci, z pięciu milionów moich internautów kupi Twój zegarek pod warunkiem, że będzie kosztował 25 dolarów i miał w środku czarny wzorek.
-Rozumiem... te 25 dolarów pozwoli nam zachować całkiem przyzwoity zysk, ale po co ten czarny wzorek?
-Ten czarny wzorek to będzie „to”, dlaczego ludzie będą kupować Twoje zegarki.
Takie podejście wymusi modyfikację obecnie funkcjonujących modeli e-biznesu. Dotychczas, przedsiębiorca chcący sprzedawać w sieci np. lodówki, musiał zarejestrować odpowiednią domenę, otworzyć tam sklep i przygotować sieć dostaw.
Jak taką lodówkę sprzedać w serwisie Web 2.0? Wystarczy sprawdzić kto z użytkowników właśnie jej potrzebuje i przekazać jego dane zarekomendowanemu sprzedawcy.
W modelu 2.0 na wirtualnym rynku wyróżnią się dwa rodzaje działalności:
-dostawcy produktów
-dostawcy nabywców
Pierwsza grupa to podmioty specjalizujące się w sprzedaży określonych produktów, posiadające dobrze przygotowaną ofertę oraz sieć dostaw. Wartością oferowaną na rynku będzie w ich przypadku szybkie dostarczenie produktu po możliwie niskiej cenie w miejsce wskazane przez kupującego.
Druga grupa dostarczać będzie najbardziej cenną z informacji: kto (podając dane tej osoby) może być potencjalnym Klientem. Webmasterzy nie będą musieli tworzyć własnych witryn (pasaży) aby sprzedawać poszczególne produkty, a to natomiast pozwoli na dywersyfikację przychodów i skupienie się na ich podstawowej działalności.
Czarny wzorek na wspominanym wcześniej zegarku uosabia wartość dodaną, którą można osiągnąć na każdej zrealizowanej transakcji. Skoro sprzedajemy produkt grupie odbiorców którzy się wspólnie identyfikują, możemy sprawić że przekaz skierowany do nich zabrzmi: kupcie, a czarny wzorek na Waszym zegarku potwierdzi że jesteście naprawdę 2.0.
Rafał Skarżyński
--
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
autorem artykułu jest Rafał Skarżyński Rafał Skarżyński
Ruszyła lawina przejęć serwisów internetowych opartych na koncepcji Web 2.0. Co takiego sprawia, że jakieś miejsce w Internecie może być warte kilkaset milionów dolarów? Cena transakcji w głównej mierze zależy od tego, jak wiele szybkozbywalnych informacji, uda się potem zebrać o użytkownikach witryny.
Koncepcja e-marketingu uległa w ostatnich latach znacznemu zmodyfikowaniu. W pierwszej fali Internetu oparta była na udostępnieniu w sieci informacji o produkcie, najczęściej w formie rozbudowanej wizytówki. Wymagało to dodatkowych nakładów na promowanie marki (czyli kreowanie produktu i to na ograniczonym rynku zbytu) i było wyniesione żywcem ze starej gospodarki. Zmierzch tej formy nastąpił w momencie, w którym zdano sobie sprawę jak duży udział w rynku może mieć ten kanał dystrybucji, a dokładniej – jak bardzo precyzyjnie można dzięki niemu docierać do potencjalnych Klientów.
Ideą drugiej fali Internetu jest zapełnienie sieci treścią dostarczoną przez użytkowników. Serwisy budowane są wokół wspólnych zainteresowań, począwszy od oglądania filmów, wymiany zdjęć a skończywszy chociażby na posiadaniu jakiegoś zwierzątka. Jaką jednak wartość może mieć strona www z tysiącami cyfrowych zdjęć? Sama w sobie niewielką, chyba że zostanie wykorzystania do gromadzenia informacji o aktualnych potrzebach członków jej społeczności.
Internet zaspokaja w coraz większym stopniu specyficzne potrzeby człowieka. Mając własnego bloga możesz swobodnie dzielić się swoimi przemyśleniami. Umieszczając go w serwisie dla posiadaczy czworonogów, możesz poczuć że z pozostałymi blogowiczami łączy Cię nić wspólnych zainteresowań. Tylko jak ma się to przełożyć na przyszłość e-biznesu?
Powszechnym pomysłem jest wykorzystanie blogów jako narzędzi do sprzedaży swoich produktów. Pomijając nakład pracy nad zawartością (czyli zaangażowanie w budowę odpowiedniej osoby), do powodzenia tego narzędzia należy dodać również solidny budżet promocyjny, bez którego wprowadzenie produktu na rynek może okazać się niemożliwe.
Komercyjne wykorzystanie koncepcji Web 2.0 polegać jednak będzie na czymś innym. Jej zasadniczym celem będzie przywiązanie użytkowników i zbieranie informacji o ich aktualnych potrzebach, w tym potrzebach które można zaspokoić a przy okazji na tym zarobić. Potencjałem serwisów 2.0 jest zdolność do zaprzyjaźnienia się z użytkownikami, którzy potem chętniej będą dzielić się informacjami o swoich potrzebach i oczekiwaniach.
Dalej już tylko krok od modelowania na tej podstawie wspólnych grup konsumentów i zaspakajanie ich spersonalizowanych wymagań. Nikogo już chyba nie zdziwiłby e-mail:
"Hej, masz fajnego psa i zależy Ci na jego zdrowiu? W sklepie za rogiem dostaniesz gratis puszkę naszej karmy."
Internet 2.0 zacznie wreszcie spełniać funkcje polegające na dostarczeniu konsumentowi precyzyjnych informacji o możliwości zaspokojenia jego potrzeby. Serwisy społecznościowe będą stanowiły natomiast bazę danych potencjalnych Klientów o ściśle sprofilowanych oczekiwaniach.
Dlatego nowa filozofia e-biznesu brzmi: wiem, że moi Użytkownicy właśnie poszukują Twojego produktu i mogę pomóc Ci go sprzedać.
Jak mogą wyglądać transakcje dokonywane informacjami o naszych potrzebach?
Wyobraźmy sobie rozmowę webmastera z producentem zegarków ze Szwajcarii:
-Co trzeci, z pięciu milionów moich internautów kupi Twój zegarek pod warunkiem, że będzie kosztował 25 dolarów i miał w środku czarny wzorek.
-Rozumiem... te 25 dolarów pozwoli nam zachować całkiem przyzwoity zysk, ale po co ten czarny wzorek?
-Ten czarny wzorek to będzie „to”, dlaczego ludzie będą kupować Twoje zegarki.
Takie podejście wymusi modyfikację obecnie funkcjonujących modeli e-biznesu. Dotychczas, przedsiębiorca chcący sprzedawać w sieci np. lodówki, musiał zarejestrować odpowiednią domenę, otworzyć tam sklep i przygotować sieć dostaw.
Jak taką lodówkę sprzedać w serwisie Web 2.0? Wystarczy sprawdzić kto z użytkowników właśnie jej potrzebuje i przekazać jego dane zarekomendowanemu sprzedawcy.
W modelu 2.0 na wirtualnym rynku wyróżnią się dwa rodzaje działalności:
-dostawcy produktów
-dostawcy nabywców
Pierwsza grupa to podmioty specjalizujące się w sprzedaży określonych produktów, posiadające dobrze przygotowaną ofertę oraz sieć dostaw. Wartością oferowaną na rynku będzie w ich przypadku szybkie dostarczenie produktu po możliwie niskiej cenie w miejsce wskazane przez kupującego.
Druga grupa dostarczać będzie najbardziej cenną z informacji: kto (podając dane tej osoby) może być potencjalnym Klientem. Webmasterzy nie będą musieli tworzyć własnych witryn (pasaży) aby sprzedawać poszczególne produkty, a to natomiast pozwoli na dywersyfikację przychodów i skupienie się na ich podstawowej działalności.
Czarny wzorek na wspominanym wcześniej zegarku uosabia wartość dodaną, którą można osiągnąć na każdej zrealizowanej transakcji. Skoro sprzedajemy produkt grupie odbiorców którzy się wspólnie identyfikują, możemy sprawić że przekaz skierowany do nich zabrzmi: kupcie, a czarny wzorek na Waszym zegarku potwierdzi że jesteście naprawdę 2.0.
Rafał Skarżyński
--
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Etykiety:
mlm,
serwisy społecznościowe,
viral marketing,
web 2.0
czwartek, 17 lipca 2008
Tajemnica sukcesu- robic to, co sie kocha...
O czym wszyscy wiemy, a nie zawsze się do tego stosujemy...
autorem artykułu jest Daniel Janik
Tyle się mówi ostatnio o samorozwoju. Wszędzie słychać o tym (sam o tym ciągle gadam ;-), ze należy się ciągle kształcić, rozwijać, nabywać nowe umiejętności, ponieważ dzisiejszy świat idzie strasznie do przodu i żeby być na bieżąco trzeba systematycznie się „ulepszać”
Wprawdzie taka jest ostatnio moda i głośno się o tym mówi, nie oznacza to jednak, że jest to jakiś nowy wytwór współczesnych ludzi.
Ludzie przecież od zawsze się rozwijali i szukali sposobów jak coś zrobić łatwiej, szybciej, przyjemniej, taniej...
Dlaczego więc teraz jest taki boom na szkolenia, kursy, czytanie książek motywacyjnych? Myślę, że dlatego, ponieważ teraz ludzie są po prostu bardziej świadomi siebie i swoich potrzeb.
To, że się człowiek uczy, może być np. wynikiem nakazu rodziców bądź wymogiem stawianym przez pracodawcę. Ktoś może brać udział w kursie po to tylko, żeby to wpisać do CV i móc dzięki temu starać się o wyższą pensję.
Są jednak i tacy, którzy idą na kurs czy szkolenie, ponieważ tego chcą. Czasem potrafią wydać ostatnie pieniądze, bo wiedzą, że warto. I jeśli wykorzystają odpowiednio zdobytą wiedzę, wprowadzą ją w życie to zarobią kilkadziesiąt razy tyle, ile zainwestowali w samo szkolenie.
Tych drugich jest w ostatnim czasie więcej i kolejni również przekonują się, że warto się rozwijać. I dlatego właśnie tak dużo się o tym wszędzie mówi: w prasie, radiu czy telewizji.
To fantastyczne, że tak dużo Polaków, i to nie tylko młodych(!) robi coś każdego dnia, by wiedzieć i umieć więcej! I robią to nie dlatego że musza, że ktoś im każe tylko dlatego, że tego chcą. Ponieważ czują taką wewnętrzną potrzebę, ponieważ robią to, co lubią, a więc chcą wiedzieć jeszcze więcej. To się samo napędza i nie potrzeba ich właściwie w żaden sposób dodatkowo motywować.
I to jest właśnie „tajemnica” sukcesu. Robić to co się kocha, ponieważ się to kocha... ponieważ do tego zostało się stworzonym, ma się do tego talent, ponieważ czuje się taką wewnętrzną potrzebę.
Tylko tyle... i aż tyle!
Niezależnie od tego, czy będziemy mówili o tym głośno i każdy będzie o tym wiedział czy też nie będziemy sobie zdawali nawet sprawy z tego, czym jest samorozwój, ale będziemy się rozwijali w interesujących nas dziedzinach – osiągniemy sukces.
Dlatego właśnie tak lubię książki Paolo Coelho – ponieważ „każą” mi szukać siebie i realizować własne (a nie cudze) marzenia! „Szukajcie a znajdziecie”!
Samorozwój samorozwojem, ale wszystko w odpowiedni sposób i w odpowiedniej ilości. Na nic zda się wiedza, jeśli nie umiemy jej wykorzystać; na nic zda się wysiłek, jeśli nie umiemy odpoczywać; na nic pieniądze, jeśli nie umiemy się nimi cieszyć i ich mądrze wykorzystać, na nic miliony na koncie, gdy w sercu pustka...
We wszystkim, także w tworzeniu lepszego ja i budowaniu lepszego jutra, potrzebny jest umiar i rozsądek.
Jeśli jeszcze nie wiesz czego chcesz, to polecam lekturę „Alchemika” wspomnianego już wyżej brazylijskiego autora. Dzięki niej dowiesz się, gdzie szukać...
Powoli mam dość słuchania o „sukcesie” i „samorozwoju” ale to przecież nie oznacza, że nie warto poznawać tego, co nas ciekawi.
A więc niech to nie będzie już żadne z powyższych – niech każdy po prosto robi to, co do niego należy...
--
Zrób to!
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
autorem artykułu jest Daniel Janik
Tyle się mówi ostatnio o samorozwoju. Wszędzie słychać o tym (sam o tym ciągle gadam ;-), ze należy się ciągle kształcić, rozwijać, nabywać nowe umiejętności, ponieważ dzisiejszy świat idzie strasznie do przodu i żeby być na bieżąco trzeba systematycznie się „ulepszać”
Wprawdzie taka jest ostatnio moda i głośno się o tym mówi, nie oznacza to jednak, że jest to jakiś nowy wytwór współczesnych ludzi.
Ludzie przecież od zawsze się rozwijali i szukali sposobów jak coś zrobić łatwiej, szybciej, przyjemniej, taniej...
Dlaczego więc teraz jest taki boom na szkolenia, kursy, czytanie książek motywacyjnych? Myślę, że dlatego, ponieważ teraz ludzie są po prostu bardziej świadomi siebie i swoich potrzeb.
To, że się człowiek uczy, może być np. wynikiem nakazu rodziców bądź wymogiem stawianym przez pracodawcę. Ktoś może brać udział w kursie po to tylko, żeby to wpisać do CV i móc dzięki temu starać się o wyższą pensję.
Są jednak i tacy, którzy idą na kurs czy szkolenie, ponieważ tego chcą. Czasem potrafią wydać ostatnie pieniądze, bo wiedzą, że warto. I jeśli wykorzystają odpowiednio zdobytą wiedzę, wprowadzą ją w życie to zarobią kilkadziesiąt razy tyle, ile zainwestowali w samo szkolenie.
Tych drugich jest w ostatnim czasie więcej i kolejni również przekonują się, że warto się rozwijać. I dlatego właśnie tak dużo się o tym wszędzie mówi: w prasie, radiu czy telewizji.
To fantastyczne, że tak dużo Polaków, i to nie tylko młodych(!) robi coś każdego dnia, by wiedzieć i umieć więcej! I robią to nie dlatego że musza, że ktoś im każe tylko dlatego, że tego chcą. Ponieważ czują taką wewnętrzną potrzebę, ponieważ robią to, co lubią, a więc chcą wiedzieć jeszcze więcej. To się samo napędza i nie potrzeba ich właściwie w żaden sposób dodatkowo motywować.
I to jest właśnie „tajemnica” sukcesu. Robić to co się kocha, ponieważ się to kocha... ponieważ do tego zostało się stworzonym, ma się do tego talent, ponieważ czuje się taką wewnętrzną potrzebę.
Tylko tyle... i aż tyle!
Niezależnie od tego, czy będziemy mówili o tym głośno i każdy będzie o tym wiedział czy też nie będziemy sobie zdawali nawet sprawy z tego, czym jest samorozwój, ale będziemy się rozwijali w interesujących nas dziedzinach – osiągniemy sukces.
Dlatego właśnie tak lubię książki Paolo Coelho – ponieważ „każą” mi szukać siebie i realizować własne (a nie cudze) marzenia! „Szukajcie a znajdziecie”!
Samorozwój samorozwojem, ale wszystko w odpowiedni sposób i w odpowiedniej ilości. Na nic zda się wiedza, jeśli nie umiemy jej wykorzystać; na nic zda się wysiłek, jeśli nie umiemy odpoczywać; na nic pieniądze, jeśli nie umiemy się nimi cieszyć i ich mądrze wykorzystać, na nic miliony na koncie, gdy w sercu pustka...
We wszystkim, także w tworzeniu lepszego ja i budowaniu lepszego jutra, potrzebny jest umiar i rozsądek.
Jeśli jeszcze nie wiesz czego chcesz, to polecam lekturę „Alchemika” wspomnianego już wyżej brazylijskiego autora. Dzięki niej dowiesz się, gdzie szukać...
Powoli mam dość słuchania o „sukcesie” i „samorozwoju” ale to przecież nie oznacza, że nie warto poznawać tego, co nas ciekawi.
A więc niech to nie będzie już żadne z powyższych – niech każdy po prosto robi to, co do niego należy...
--
Zrób to!
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)